WYJAZDY ZAGRANICZNE
WYJAZDY KRAJOWE
INFORMACJE PRAKTYCZNE
LINKI

AKTUALNOŚCI
PRZEWODNICTWO I PILOTAŻ
POKAZY SLAJDÓW
O MNIE



Bliskowschodnie wspomnienia – Izrael
Zima 2008

Ejlat - Jerozolima - Betlejem - Tel Awiw Jaffa


Wczesnym rankiem gdzieś w pobliżu Morza Czerwonego pozdrawia nas były prezydent Stanów Zjednoczonych Bill Clinton. To znak, że powoli zaczyna się nasza izraelska przygoda. Na początek odkręcam koło od roweru i cała rama zostaje dokładnie prześwietlona w poszukiwaniu… no właśnie czego ? O prześwietlaniu reszty bagaży nie warto wspominać. Kolejny etap to szczegółowe pytania o pobyt w Syrii, imię dziadka (!), adres e-mail… W końcu jest upragniony stempel i świadomość, że jedna mała pieczątka zamyka mi drogę powrotną do Syrii, a w przyszłości i do Iranu.

Ejlat to najbardziej na południe wysunięte miasto Izraela i jedyny port tego państwa nad Morzem Czerwonym. To także potężny kurort z nowoczesnymi hotelami, nadmorskimi kafejkami, pięknymi kobietami, które nie mają już nic do ukrycia i kosmicznie wysokimi cenami. Skończył się wschód. Zaczęła się Europa – ta z najwyższej półki.

Przemierzamy bicyklami szeroką szosę, która prowadzi z Ejlatu przez Morze Martwe do Jerozolimy. Bajkowe krajobrazy, góry w kolorach białym, czerwonym i czarnym. Do tego pustkowie i raz na kilkadziesiąt kilometrów, gdzieś przy drodze wyrastają nagle palmy, ogrodzenie z drutu kolczastego i budka ze strażnikiem zaopatrzonym w giwerę. To znak, że dojechaliśmy do kibucu – czyli spółdzielczego gospodarstwa rolniczego.

Gdzieś przy jednym z takich osiedli młoda kobieta uprawia jogging po „amerykańsku” (wymawiać z akcentem towarzyszącym relacjom z U.S.A sławnych polskich dziennikarzy). Błyszczący dres, słuchawki na uszach i spokojny trucht, a na horyzoncie dominuje górzysty krajobraz jakże innej arabskiej Jordanii.

Jerozolima – Święte Miasto. Święte Miasto katolików, żydów i muzułmanów. Słowo świętość kojarzone przede wszystkim z dobrem w Jerozolimie może nabierać innego sensu, szczególnie gdy popatrzy się na wszechobecnych młodych żołnierzy z karabinami, kontrolujących mieszkańców tego miasta jak i turystów, szczególnie w miejscach świętych…

Jerozolima to również stolica Izraela jednak nie uznawana przez większość krajów na świecie. Największe emocje wzbudza stare miasto otoczone potężnym murem obronnym z siedmioma bramami. Na przestrzeni kilku kilometrów kwadratowych mieszka około 10 tysięcy ludzi różnych kultur i wyznań. Nieświadomy turysta błądzący po wąskich uliczkach miasta przechodzi niepostrzeżenie z dzielnicy żydowskiej do katolickiej czy z ormiańskiej do muzułmańskiej.

Każda z najważniejszych religii ma tu swoje kultowe miejsca. Żydzi mają swoją Ścianę Płaczu – pozostałość po Drugiej Świątyni Jerozolimskiej. Modlących się żydów, wciskających w mury karteczki ze swoimi prośbami, można tu spotkać przez całą dobę. Tuż za Ścianą Płaczu wznosi się Wzgórze Świątynne z Kopułą Skały i meczetem Al.-Aqsa - święte miejsce muzułmanów. Tylko jedna, a może aż jedna ściana dzieli od siebie te dwa, jakże różne światy. Z dala od zgiełku w wąskiej uliczce wyrasta potężne wejście do Bazyliki Grobu Świętego – tym razem jesteśmy w jednym z najważniejszych miejsc na świecie dla chrześcijan. Tradycja mówi, że jest to miejsce ukrzyżowania, pogrzebania i zmartwychwstania Chrystusa.

Ze spokojnych bazarów z ekskluzywnymi pamiątkami opatrzonymi flagą z gwiazdą Dawida, wpada się w harmider muzułmańskich stoisk z przyprawami, warzywami i koszulkami promującymi Zachodni Brzeg Jordanu oraz Strefę Gazy. Jednak szczytem ironii jest koszulka z F-16 opatrzona słowami: „Ameryko nie lękaj się. Izrael jest z Tobą.”

Kto raz wszedł w uliczki Starej Jerozolimy wpada w jakiś dziwny wir i chęć odwiedzenia każdego zakamarku. Jednak warto zajrzeć poza mury, choćby na Górę Oliwną, skąd roztacza się wspaniała panorama na całą Jerozolimę a główną uwagę przyciąga złota kopuła na Wzgórzu Świątynnym. Całe zbocze Góry Oliwnej usiane jest żydowskimi nagrobkami, jednak jest to miejsce zarezerwowane tylko dla najbogatszych Żydów. Gdzieś niżej znajduje się dolina Cedronu z bujnymi zielonymi palmami…

Mea She'arim to ortodoksyjna żydowska dzielnica. Panowie w długich płaszczach i kapeluszach, z pejsami opadającymi na ramiona i długimi brodami. Również kobiety mają skromne stroje, a strój dziecka niewiele odbiega od stroju dorosłych. Ta mała dzielnica kontrastuje nagle z potężnymi nowoczesnymi budynkami charakterystycznymi dla największych metropolii świata.

W jednym z hosteli, grupa młodych ludzi różnych narodowości i różnego koloru skóry w rytmie muzyki reggae popija wspólnie piwko i wypala fajkę wodną. A ja widzę oczami wyobraźni na tym miejscu, siedzących obok siebie Palestyńczyków i Żydów…

Nagle na drodze wyrasta potężny betonowy, kilkumetrowy mur. Mur bezpieczeństwa, oddzielający Izrael od Palestyny. Budka z kuloodporną szybą, wąska przestrzeń na wsunięcie paszportu, krótka kontrola, paszport wysuwa się z powrotem i jesteśmy w Palestynie. Po chwili na murze widzimy wymalowaną polską i palestyńską flagę oraz napis: „Stoimy po tej stronie muru”.

Betlejem to kolejne ważne miejsce dla chrześcijan. Tu w Bazylice Narodzenia odczuwa się pewny dreszcz emocji mając świadomość, że jest się w miejscu narodzin Jezusa, czyli w Grocie Narodzenia i Kaplicy Żłóbka. W Betlejem z człowieka schodzi jakieś dziwne napięcie, gdy widzi, że naprzeciw świątyni katolickiej stoi wśród palm meczet a palestyńska policja częstuje turystów szerokim uśmiechem…

Tel Awiw-Jafa – uznawana przez większość krajów za stolicę Izraela. Jak sama nazwa wskazuje miasto składa się z dwóch części. Stare mury Jafy z wąskimi uliczkami i klimatycznymi knajpkami nijak mają się do luksusowych hoteli i siedzib banków w kilkusetmetrowych wieżowcach. Jedyną wspólną cechą tych dwóch części miasta jest błękitna tafla Morza Śródziemnego.

Ben Gurion – największy port lotniczy Izraela to ostatni przystanek na naszej trasie. I to tu o mały włos nie wbilibyśmy sobie gola do własnej bramki. Meldując się półtorej godziny przed odlotem naszego samolotu do odprawy, zostajemy uświadomieni że jesteśmy spóźnieni (!). W wielkim pośpiechu nasze bagaże są wielokrotnie prześwietlane, w ruch nawet poszły moje niewyprane skarpetki (!), co drugi przedmiot wzbudza nieuzasadnione zdziwienie pracowników lotniska. Zostaje 20 minut. Nasze rowery zniknęły. Nie wiemy czy mamy wszystkie bagaże. Zostajemy wepchnięci do okienka paszportowego bez kolejki i ze strużką potu na plecach siedzimy w samolocie…

W Europie należy stawić się na godzinę przed odlotem. W Izraelu około trzy godziny wcześniej. Ten stan rzeczy komentuje pracownik lotniska: „Tak jest w normalnym świecie”. I zacząłem tęsknić do tej normalności kiedy z małego okienka samolotu zostawiałem gdzieś na dole niespokojną ziemię Izraela…

Copyright © 2006 Machoney


stat4u