WYJAZDY ZAGRANICZNE
WYJAZDY KRAJOWE
INFORMACJE PRAKTYCZNE
LINKI

AKTUALNOŚCI
PRZEWODNICTWO I PILOTAŻ
POKAZY SLAJDÓW
O MNIE



Na mojej górskiej mapie Karpat naszych wschodnich sąsiadów zostało jeszcze kilka białych plam, postanawiam więc zmniejszyć do minimum tę liczbę i ruszam na podbój trzech Zakarpackich połonin: Ostra Hora (1408 m n.p.m.), Połonina Równa (1482 m n.p.m.) i Holica (1376 m n.p.m.).

Kilka osób, dwa samochody, garść hrywien oraz paszport i jesteśmy na terytorium Ukrainy. O wschodzie Słońca docieramy do Luty, kilkukilometrowej wsi wciśniętej między góry. Oczywiście pierwsze kroki kierujemy do sklepu, aby przypomnieć sobie smak Lvivskiego…

Szybko znajdujemy miejsce parkingowe dla naszych pojazdów, miejscem tym jest nadleśnictwo, ale bardziej przypomina tartak. Dla „lepszego pilnowania” robimy flaszkę z odźwiernym bramy. Szybko stajemy się główną atrakcją Luty i każdy wypytuje nas o plany.

Za kilka hrywien od osoby zostajemy podwiezieni furmanką „bliżej” gór, wspomnieć tu warto, że dwa razy woźnica zbierał koła z czegoś co przypominało drogę. Jeszcze dla chętnych przejażdżka na koniach i czas ruszać w góry…
„Zmęczenie” podróżą nie pozwala dziś na długi marsz i lądujemy w pobliskiej chacie pasterskiej, po kilka razy budzimy się w nocy w oczekiwaniu na świt. Pada nawet stwierdzenie „że noc była zimna”. Nie byłoby w tym nic dziwnego gdyby, słowa te nie były wypowiedziane o godzinie 23.00. Wypowiadająca te słowa nie miała jednak pojęcia, że noc się dopiero zaczyna…
Wreszcie poranek. Ruszamy gruntową drogą, potem polaną, potem leśną drogą a potem krzakami… Tereny te mają właśnie taki urok, że droga co chwila przecina droga, jednak większość dróg kończy się po prostu w krzakach… No ale nawet las się kiedyś kończy i wyprowadza nas na połoniny. Szybko orientujemy się skąd Ostra Hora wzięła swoją nazwę stoimy jak osłupiali u jej podnóża. Mały obiadek przed szczytem wśród wysokiej żółtej trawy, majaczące w delikatnej mgiełce Bieszczady Wschodnie, pierwsze oznaki jesieni w postaci kolorowych liści…

Czas jednak nie działa na naszą korzyść, widoczność maleje a Słońce już głęboko w chmurach. Ostra Hora jest ostra i krótka, szybko schodzimy do lasu i jak zwykle w drogę do nikąd. Po jakimś czasie udaje nam się wejść na drogę, która prowadzi nas ku Połoninie Równej. Jak Ostra Hora była ostra tak Połonina Równa jest równa jak blat stołu. Poprzecinana drogami, jedna nawet z betonowymi płytami. Pozostałości bazy rakietowej, ruiny budynków, dwa obeliski, jakiś krzyż… najbrzydsza góra świata. Szybkim krokiem opuszczamy to smutne miejsce i znajdujemy miejsce na nocleg na śródleśnej polanie.
Ognisko, kolacja, mała wódka, opowieści dziwnej treści i głowa w kapturze śpiwora. O poranku już wiemy, że odpuszczamy Holice. Pogoda nie nastraja optymistycznie a i tak dziś wracamy do domów.

Po drodze nawiązuję rozmowę z pasterzem o imieniu Iwan. Rozmowa jak to bywa w takich sytuacjach dotyczy wszystkiego a zarazem niczego. Na pytanie „ile benzyny bierze to auto” Iwan odpowiada „ojojojojojoj” łapiąc się za głowę. Nie może pojąć dlaczego w Polsce nie można rozbijać w górach namiotów oraz że się piwa na ulicy nie pije… no cóż co kraj to obyczaj.
Czarny kij – to nazwa sklepo – baru w Lucie. To też centrum życia tubylców, którzy codziennie opustoszają tu flaszki. Znajomości na takich wypadach są krótkie lecz zażyłe. Ciężko jest wyjechać nawet spod sklepu…
Opuszczamy Lute i jedziemy jeszcze do znajomych mieszkających tuż pod Przełęczą Użocką. Serdeczności nie ma końca, na stół wędruje słonina, grzyby, chleb i oczywiście wódka. Wszystko to pod okiem spoglądającej z obrazu Matki Boskiej, która stoi tuz obok butelki z wódką…

Wszystko to piękne, jednak trzeba wracać do szarej rzeczywistości, do obszukiwania plecaków na granicy i powrotu do codziennej pracy. Ukraina jest taka sama jak kilka lat lemu. Nic się tam nie zmieniło. Sytuacje na każdym wyjeździe są podobne kalibru tylko aktorzy inni… za to kocham ten kraj…
 

Copyright © 2006 Machoney


stat4u