WYJAZDY ZAGRANICZNE
WYJAZDY KRAJOWE
INFORMACJE PRAKTYCZNE
LINKI

AKTUALNOŚCI
PRZEWODNICTWO I PILOTAŻ
POKAZY SLAJDÓW
O MNIE



Szum złotych traw na Połoninie Borżawie…
16-19 X 2006


Po nieudanym zeszłorocznym jesiennym wyjeździe na Połoninę Borżawę, postanowiłem raz jeszcze stawić czoła kapryśnej jesiennej pogodzie i powędrować raz jeszcze po tych pięknych terenach. Po dojeździe, w środku nocy, do położonego u stóp Borżawy Wołowca, rozkładamy karimaty na obskurnym dworcu i staramy się przetrwać do rana…

Poranna herbata i pierożki ukraińskie, wiśniówka do plecaka i ruszamy drogą przez Wołowiec. Zdajemy sobie sprawę, że wędrówka na grzbiet połoniny nie będzie lekka, wzdłuż linii energetycznej, podejściem tak stromym, jakiego próżno szukać w Bieszczadach podchodzimy na Płaj (1347 m n.p.m.), na którym zlokalizowana jest szpecąca krajobraz stacja meteorologiczna. Już na podejściu zdajemy sobie sprawę, że widoczność jest rewelacyjna. Po wyjściu z lasu pięknie przedstawia się nam najwyższy szczyt Bieszczadów – Pikuj 1407 m n.p.m., Połonina Równa, Ostra Hora a także ośnieżone Gorgany. Z Płaju wprawne oczy mogły wypatrzeć wierzchołki w polskiej części Bieszczadów.

Zdając sobie sprawę, że Borżawa jest uboga w wodę, prosimy pracowników stacji o napełnienie butelek i po posileniu się ruszamy w kierunku Wielkiego Wierchu (1598 m n.p.m.). Zmrożona ziemia, resztki śniegu na połoninie, oszronione trawy, przypominają nam o tym, że nocą temperatura na pewno spadnie poniżej zera…

Zachodzące Słońce, które oświetla stoki Borżawy, zmienia ich kolorystykę co kilka minut co skrzętnie staramy się uwieczniać na fotografiach. Podziwiając malowniczy zachód Słońca, liczymy smugi zostawiane przez samoloty a także zachwycamy się widokiem na oddalone o ponad 200 km… Tatry !!!

Namioty rozkładamy gdzieś pomiędzy Wielkim Wierchem a Stohem (1679 m n.p.m.) – najwyższym szczytem Borżawy. Gawędzimy kilkanaście minut naprawiając zamek w namiocie i popijając wiśniówkę. Okazuje się, że noc nie jest tak mroźna jak się tego spodziewaliśmy.

Poranek raczy nas delikatną mgiełką gdzieś głęboko w dolinach i ostrym Słońcem nad grzbietami Borżawy. Nie uczestniczący w ostatniej wyprawie rano ruszają na Stoha, a my raczymy się śniadaniem wśród delikatnie poruszanych przez wiatr złotych traw i oczywiście widokami po horyzont…

Ruszamy w kierunku Magury Żydowskiej (1579 m n.p.m.), w dół i do góry, w dół i do góry… na szczęście bez większego przewyższenia. Wiatr utrudnia nam wędrówkę, jednak przejrzystość powietrza sprawia, że nic nie może nam zmącić dobrego nastroju. Mały kopczyk z kamieni, oszroniony od północnej strony to szczyt Magury Żydowskiej trzeciego szczytu Borżawy, pod względem wysokości. To także kres naszej wędrówki ku wschodowi, powoli zaczynamy schodzić do Bukowca, szybko tracąc wysokość, gdyż stoki Borżawy są bardzo strome.

Jak większość odludnych wsi, tak i Bukowiec, to mały skansen. Bez problemu znajdziemy chaty kryte gontem. Resztki ciężkich do zidentyfikowania obiektów, które zapewne kiedyś mknęły drogą, dziś szpecą wieś. Płynąca wzdłuż drogi rzeka niesie ze sobą, niezliczoną ilość plastikowych butelek. No cóż nieświadomość ekologiczna to wizytówka wschodniej Europy…

Tirem ciągnącym cysternę, dostajemy się do Wołowca, gdzie testujemy różne gatunki piwa. Przymierzamy się powoli do powrotu do polskiej rzeczywistości. Po drodze mieliśmy więcej przygód niż w górach, ale o tym innym razem…

Copyright © 2006 Machoney


stat4u